2016/01/09

Marcepan ocenia: Księżycowy światek urojeń w ekranie

 Dzisiejszej nocy zabiorę was w inną noc. Specjalną, wyśnioną, nieznajomą. Bo świat takiej nocy nie znał. To bajka o upiorach i upiorkach. Od ciebie zależy czy będziesz się bać czy śmiać. Czy płakać czy radośnie skakać. Wyobraź sobie teraz - dźwięki kałuży rozpalonej w bialutkim księżycu. Stopy idą, stopy kroczą. Słyszysz dźwięki. Muzyka garnków w drogerii alkoholowej upaja cię momentalnie. Ludzie stworzyli w swej niedorzeczności istną niedorzeczność z osoby, która powinna istnieć jedynie w wieczności. I nie, nie chodzi tu o ciebie. Chodzi o nią.

Ona. Młoda duchem, młoda uchem, młoda głosem. Zapatrzone w blaski reflektorów stojących w rogu ciemnego pokoju. Ta chuda, zwinna, ładna. Rusza się jak tygrys w zimowym lesie na obrzeżach Barcelony. Widzisz ją stojącą w tym domu. Domu, w którym oprócz wiszących lalek na ścianach wiszą jeszcze watahy pieniędzy ociekających śluzem z ust doga niemieckiego. Obrzydza cię to, ale to jest przecież twoje, z twojego domu i twojej ojczyzny. Oblizujesz usta i ona wtedy macha przed twym czarnym nosem złotymi palcoma, które jedwabiście lśnią w słonecznym księżycu o północy. Wiesz co się świeci. Oj wiesz.

Mówiłem. Wiele razy powtarzałem, że zanim coś musi być coś, a skoro coś nie było to coś być nie może. Proste zrozumienie, proste rozumowanie prostego przedsięwzięcia. Ale ona z przyjaciółmi z lochów, ma to do tego, że najpierw nic, a potem coś. Czyli wychodzi, że tak naprawdę i faktycznie i aktualnie - nic. Nic nie wychodzi. Ale co tam, pełnia trwa. Pokaż swe pazurki, pokaż te długaśne łapeczki. Marcepanek aż zasłodził swą banię, że prawie pękła. Serio. Uważaj na tę luźną, bandycką i barbarzyńską pełnie w alkoholowej drogerii z pudelkiem różowym na wierzchu.
Serio. Uważaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz